niedziela, 14 czerwca 2009

Niech żyje wolność!

Właśnie wchodzę w nową fazę życia i życzenia wszystkiego NAJ na nowej drodze są mile widziane.
Nie, nie zmieniam miejsca zamieszkania, pracy, stanu cywilnego, nie przyjdzie na świat nieślubne dziecię ani nie wykryto u mnie żadnej choroby.

Ja po prostu mogę wreszcie nie myśleć o szkole!!! Jestem taka szczęśliwa, że Leppera bym ucałowała!

Ostatnie tygodnie były nie z tej ziemi. Siedem zagrożeń, wydeptane ścieżki do szkoły, miliony rozmów, dwie nieprzejednane nauczycielki – jedna z teorią, że trzeba dzieci kilka zostawić na następny rok, bo jest niż demograficzny, druga strasząca Syna, że jak nie nauczy się wyżyn polskich, to ona poda mnie do sądu. Nie wiem, ile się siedzi za nieznajomość Wyżyny Lubelskiej, ale pewnie mniej niż za Wyżynę Krakowsko – Częstochowską. A może odwrotnie?

Grunt, że już więzienie mi nie grozi, dziecko nie będzie odpowiadało za niż demograficzny, a ja skończyłam wycieczki do lustra w poszukiwaniu siwych włosów.

Jestem wolna:)

I tylko na poprawienie nastroju w tej fazie koszmaru szkolnego obcięłam włosy i wtedy mi się podobały, a teraz – na wolności – już nie do końca. Prawda, że odrosną?...
Świat pachnie jaśminem.

czwartek, 11 czerwca 2009

Człowiek

Wczoraj poznałam Kogoś. Kogoś przez duże "K". Zdecydowanie!
To znajomość ewaluacyjna (nowe hasło do słownika polszczyzny). Znajomość zaczęła się od miłości Mamy do sztuki. Nauczycielka z wielkim sercem, miłośniczka poezji, opery, teatru czyli wszystkiego, co piękne. Często organizowała wycieczki do miejsc sztuką pachnących, tych miejsc zaczarowanych, tych, co to uśmiech i zauroczenie potrafią przyspawać do najbardziej przyziemnej duszy. Dzięki tym wycieczkom miałam święta więcej niż dwa razy w roku. Mama zwalniała mnie z lekcji, prasowała najlepszą sukienkę, wplatała w warkocze błyszczące wstążki w groszki, przed wyjściem poprawiała moje podkolanówki i wywoziła autokarem pełnym młodzieży w te miejsca magiczne.

Potem, gdy już przestałam zakładać podkolanówki i z mojej szuflady zniknęły wstążki, odkładałam pieniążki od Mamy, które wciskała mi w niedzielę wieczorem przed odjazdem do internatu i kupowałam za nie bilety do teatru, opery, filharmonii i do kina. I napatrzeć się nie mogłam tymi cielęcymi oczkami.

I chyba Los o tym wiedział, bo znalazłam pracę w pracowni plastycznej Teatru Muzycznego. Ukochana praca! To tak, jakbym codziennie z domu szła do domu. Pomiędzy malowaniem a szyciem, nawlekaniem a klejeniem, wycinaniem a formowaniem wymykałam się na drobne chwile, by popodglądać próby. Czy muszę pisać o moim szczęściu?!

A wczoraj poznałam Kogoś. Kogoś, kogo głos przez lata mnie magnetyzował. Kogoś, kto nie tylko ma talent, piękny głos, ale wielkie serce. Paulo Coelho w "Alchemiku" napisał, że w oczach tkwi siła duszy. Szkoda, że nie możecie spojrzeć w te oczy!
Wczoraj poznałam Kogoś przez wielkie "K". Kobietę. Krystynę.

Dziękuję Ci Krysiu:)

wtorek, 2 czerwca 2009

Sposób na wroga

Jeśli zdarzy się na Waszej drodze wróg - taki mały wredny lub taki na śmierć i życie - nie życzcie mu złamania nogi, bo noga się zrośnie, choćby dawała później o sobie znać podczas deszczu. Nie życzcie mu utraty dóbr osobistych, bo majątek może odzyskać przy odrobinie szczęścia. Nie życzcie mu problemów z woreczkiem żółciowym, bo przy dzisiejszym rozwoju nauki usunięcie go to mały zabieg i potem można żyć spokojnie. Nawet jeśli wyjdą mu włosy i wypadną zęby, da się to jakoś naprawić.
Życzcie mu dziecka z dysleksją. Problemy może nie zaczną sie od razu, ale z czasem złamią nawet człowieka z byczym karkiem i wyciosanym torsem. Przez długie lata będzie wracał do czasów swojej szkoły i uczył sie na nowo i na nowo, by potem wbić dziecku wiedzę do głowy. Będzie pisał za niego wypracowania i rozwiazywał zadania z cosinusami dla świętego spokoju. Będzie spoglądał krytycznym okiem o trzeciej nad ranem na właśnie skończony plakat o modzie barokowej na jutrzejszą plastykę. Będzie zaciskał kciuki aż zbieleją, gdy zbliżać się będzie godzina klasówki dziecka. Będzie chodził na wywiadówki ze ściśniętym żołądkiem, zasiadał w szkolnej ławce ze spuszczoną głową i cichym szeptem: "mnie tu nie ma, mnie tu nie ma". Noce przestaną przynosić ukojenie, bo sny staną się coraz bardziej wyraźne. Będzie śnił o Kotlinie Kłodzkiej, o Powstaniu Styczniowym, o tabelce z rozpisanymi angielskimi czasami, o uwieńczeniach kolumn gotyckich, o rachunku prawdopodobieństwa, a wszystko to w towarzystwie Newtona, Pitagorasa, Rembranta i Hitlera.
Ależ jestem zmęczona...