wtorek, 22 grudnia 2009

Święta tuż tuż

Wszystkie świąteczne zamówienia zrealizowane, cudowny kiermasz dwudniowy też już za mną. Mogłam dziś wreszcie odgruzować mieszkanie. Tak na luzie i trochę po łepkach, ale zwolnić musiałam, bo jeszcze kilka dni - ba! kilka godzin więcej takiego napięcia i gdybym uchyliła okno, ciśnienie wypchnęłoby mnie na zewnątrz i rzuciło na śnieg dwa piętra niżej.
Jutro po porządnym wyspaniu (ach!) będę mogła postawić nogę na dywanie, a nie jak przez dłuższy czas najpierw się obudzić, na oczy przejrzeć i obmyślić najbardziej bezpieczny manewr rozpoczęcia spaceru do łazienki pomiędzy aniołami, serduszkami, podkładkami, maszyną do szycia, sznurkami i kto wie, czym jeszcze. Tak wygląda wolność.
Jutro zakopię się w kuchni, choć już dziś pachnie świętami. Pachnie dojrzewające ciasto na pierniczki i balsam od przyjaciółki, którym wysmarowałam się po kąpieli. Balsam o zapachu świąt. Czegoż to ludzie nie wymyślą.
Moje postanowienie wysłania pocztówek na czas, czyli jakiś czas temu, spełzły na niczym. To "niczo" zamieniłam dziś w zaadresowane koperty i kilka własnoręcznych papierowych dziełek, bo przeliczyłam się przy zakupie na niekorzyść. Jutro czeka mnie spacer na pocztę, a wszystkich tych, którzy dostaną pocztówki po Nowym Roku pozostało mi przeprosić z nadzieją, że jeśli nie uwierzą w opieszałość poczty, to chociaż uśmiechną się na wspomnienie świąt. Tak z nostalgią, czego z całego serca życzę wszystkim tu zaglądającym.
W środę rano jadę do mojego rodzinnego domu. Wrócę w poniedziałek.

czwartek, 17 grudnia 2009

Śniegu nie będzie?

Jakoś smutno mi się zrobiło dziś. Bo do Mamy na święta jadę i znów dzieckiem się stanę, a tu deficyt śniegu zapowiedzieli na te dni. No jak to?! Jak mam być dzieckiem bez ślizgania się, bez zaczerwienionych od zimna policzków? Jaki sens ma ogrzewanie nie zmarzniętych rąk na kubeczku niepotrzebnie grzejącego odgrzanego wigilijnego barszczu? I nie będę mogła krzyknąć „patrzcie, patrzcie!” stając w oknie tuż po przebudzeniu? Bo na co tu patrzeć?

Śnieg w zapomnienie odchodzi, macha łapkami z nostalgią w oczach, że chociaż w kronikach rodzinnych tkwi jego wspomnienie. I smutny, że za lat niewiele powieści, w których akcja toczy się w miesiącach zimowych, będą stały w bibliotece na półce z fantastyką.

czwartek, 10 grudnia 2009

Powrót z zaświatów

Zniknęłam na jakiś czas chowając się w świecie rękodzielniczym. Jutro znów tam wracam, przyszłam tylko w odwiedziny.
Odwiedziny w świecie wirtualnym zaowocowały uśmiechem. Tak tu świątecznie, tak ciepło. Na blogach pieką się pierniki, lepią anioły, szyją mikołaje i sklecają gwiazdy. Jeszcze dwa tygodnie do Wigilii, ale natchniona zadzwoniłam do Mamy, by ustalić bożonarodzeniowe menu. Zapachniało barszczem z uszkami przez telefon. I na spacer poszłam. Niedaleko - do kiosku po pocztówki, bo nie zdążę w tym roku sama zrobić i do małego osiedlowego sklepiku po bombki. Czas odświeżyć pudełko z ozdobami, które z roku na rok wieje coraz większą pustką, od kiedy Pędzel z nami zamieszkał. Pędzel uwielbia błyskotki niczym sroczka, tylko z większą energią. Destrukcyjną. Tym razem kupiłam plastikowe.
I odwiedziłam świat domowy. Odkurzyłam, zmieniłam pościel, jakiś dziwny nalocik starłam z mebli, wyczyściłam zakamarki kuchenne. Kota naprzytulałam na zapas. I chyba zaszaleję: poleżę w wannie, a potem zabiorę książkę do łóżka. Tak, zaszaleję dzisiaj.
Dobrej nocki:)

wtorek, 1 grudnia 2009

Wizyta poranna

Siódma trzydzieści rano. Pukanie do drzwi. Za drzwiami dwóch niezbyt czystych panów w wieku ponad średnim. Wiek średni nie przeszkadza w dziarskim kroku, którzy podjęli zaraz po uchyleniu drzwi.
-My do wodomierza - i już byli w łazience. I w butach na dywanie.
-Gdzie wodomierz?
-Ja nie mam wodomierza.
-Nie ma pani wodomierza?
-Nie mam wodomierza.
-To dlaczego pani nie mówi, że nie ma wodomierza?
-Właśnie mówię, że nie mam wodomierza.
Popatrzyli na siebie z niesmakiem, potem na mnie z dezaprobatą.
-Taka ładna pani i nie ma wodomierza.
I poszli sobie.