Jeszcze dwie nogi i kawa - obiecałam sobie. Nogi nie moje, a przyszłego królika.
Dwie nogi jakoś przeżyłam, przeniosłam się z podłogi w wyższe sfery, w pobliże wiklinowego stoliczka i sącząc czarny napój wkładam w filiżankę całą swą wiarę, że mi pomoże. Podczas pełni spać nie mogę. A może raczej: nie muszę, bo nie to, że spać nie mogę lecz spać mi się nie chce. Oczywiście tylko w nocy, bo gdy nadchodzi poranek, zaczynam się robić senna, a tu żyć trzeba. Każda pełnia skłania mnie do myślenia o przodkach - moi pewnie mieli większy zarost na większej powierzchni ciała i zdecydowanie większe zęby. Wilcze. Dobrze, że mi się szwędacz nie włącza, bo oni raczej podczas pełni w domu nie siedzieli.
Powinnam lepiej dobierać filmy i książki.
Wczoraj był zadziwiający dzień. Postanowiłam podbić nowy rynek i wybieram się na początku lipca na jarmark spory kawałek od domu. Przez półtora tygodnia udało mi się przygotować niezłą ilość wyrobów. Wczoraj natomiast przychodził mail za mailem z pytaniami i zamówieniami i tak biegając pomiędzy laptopem a maszyną do szycia, wszystko wyprzedałam. Czy pełnia wpływa na chęć posiadania królików?
Dziś więc szyję i nadziewam króliki. Nie jest łatwo, bo prawy kciuk wczoraj w szkło wsadziłam. Kuchnia to miejsce pełne niespodzianek. Ocieplina przykleja się do plastra i igłę dziwnie się trzyma. Ale za to nauczyłam się wiązać supełki lewą ręką!
Kawa wypita. Wracam do kicajków.
Miłego dnia:)