czwartek, 21 marca 2013

Miesiąc minął. Nie do wiary! 
Zamówienia mnie otoczyły, zawaliły, wyeliminowały z obiegu, ze społeczeństwa. Porywam się na napisanie posta z taką samą niepewnością, jakby mi ktoś po wielu latach zamienił cichcem buty na łyżwy. Pewnych rzeczy się nie zapomina, prawda? Nawet mam wytłumaczenie na to, że gdy po latach znów wsiadłam na rower, na pierwszym zakręcie wjechałam w słupek. Mały niewidoczny, a jednak tam był. Wytłumaczenie? Moja poprzednia rowerowa przejażdżka odbywała się na rowerze, na którym by zahamować, naciskało się pedałami do tyłu. Po jakie licho ktoś wymyślił hamulce na kierownicy?! Przecież było dobrze.
Może nie dosypiam, mniej czytam, nie piszę. Może ostatnio sięgnęłam za najnowszy leżący w gazetniku miesięcznik i natrafiłam na przepisy wigilijne. Może jestem przyspawana do codzienności, ale przecież za pomocą elastycznych sprężyn, więc odleżyny mi nie grożą. I może wrzuciłam jednym gestem podarte koperty do umywalki a filiżankę po kawie i łyżeczkę do kosza na śmieci. Rzeczywiście, wielkie rzeczy! A przecież chodzi o to, że czas szybko biegnie, gdy się człowiek dobrze bawi, prawda?
Dobrze mi w tym moim momencie życia:)