poniedziałek, 20 maja 2013

Debiutantka

...to ja:)
Wiele w życiu rzeczy robiłam, wiele miałam marzeń. Nadal będę robić zapewne niejedno i niejedno marzenie spełniać. Ale teraz, w tym właśnie momencie spełniło się jedno z moich największych - i nie skłamię pisząc, że dziecięcych - marzeń. Bo oprócz tego, że chciałam zostać sprzedawczynią (byłam), milicjantką (milicyjny obóz harcerski za mną), grać na skrzypcach (gitara też w końcu ma struny), tańczyć na linie (tańczę w każdej chwili radząc sobie bez niej), to chciałam być pisarką. Nie wiem, czy już mogę się pisarką nazwać. Może na tę chwilę pozostanę PISIAJKĄ - jak nazywa mnie Przyjaciółka:)
I chyba dobrnęłam do sedna sprawy: w czerwcu ukaże się moja debiutancka powieść dla dzieci i młodszej młodzieży. Wciąż trudno uwierzyć mi, że to się dzieje naprawdę:) Gdy dostałam maila z wydawnictwa, o mało z radości nie oszalałam (a podobno do szaleństwa niewiele trzeba) i od tamtej pory więcej tańczę, wyżej skaczę i urosły mi skrzydła:)
To się dzieje!
W czwartek dostałam wiadomość, że rankiem pojechała do drukarni, dostałam zdjęcie okładki. Dziś książka znalazła się w zapowiedziach na stronie Wydawnictwa Zysk i S-ka, a w księgarniach zamieszka w czerwcu.
Chcę Wam powiedzieć, że warto marzyć, że warto dążyć do spełnienia, że czasem mniej a czasem więcej kroków potrzeba, by poczuć się szczęśliwą bez reszty. Bo szczęście jest decyzją!
Walczcie o swoje marzenia:)


czwartek, 2 maja 2013

Kryptonim CHOMIK

Nie wiedziałbym, że znów ze mną spał, gdyby nie przebiegł po mnie z impetem, rozpoczynając bieg na poduszce pod ścianą. Przyłapałam go zaledwie kilka razy, ale to nic nie znaczy. Wie, że mu nie wolno, ale cwaniaczek pakuje mi się do łóżka, gdy tylko zasnę i znika zanim się obudzę.
Dziwne, żebym się nie obudziła czując na sobie cztery łapki. Pomyślałam: "mam cię!", ale że minęła ledwie szósta, postanowiłam spokojnie zapaść w słodki niedokończony sen. Nie dane mi było. Pędzel zaczął biegać po domu, rozpędzał się i hamował zahaczając pazurami o dywan. To do niego niepodobne, zwłaszcza o tej porze, bo tak jak ja jest sową i lubi sobie dłużej pospać. Wsunęłam na moje minus pięć dioptrii okulary i wtedy ich ujrzałam. Nos w nos kot i chomik.
Zerwałam się na równe nogi, złapałam Pędzla na ręce i pobiegłam obudzić Syna. Chwilę potem kot został zamknięty w łazience, a syn leżał na podłodze z nosem pod komodą, bo tam czmychnął chomik.
- Widzisz go? - pytam.
- Mmmm - odpowiedział.
- To znaczy widzisz, czy nie?
- Mmmm - jakieś wyjątkowo senne.
- Czy ty śpisz? - pytam i lekko szturcham.
- Oczywiście, że nie śpię.
No jasne, oczywiście!
Kiedy Syn wreszcie znów się obudził, rozpoczęliśmy poszukiwania. Chomika nie w ząb. Podczas gdy Pędzel śpiewał kocie arie i drapał nieprzerwanie w łazienkowe drzwi, dwa krzesła i dwa stoliki wylądowały na łóżku, dwa pufy i nasz wielki fikus w przedpokoju, drukarka w kuchni, szafka spod biurka na środku pokoju, a chomika ani śladu. Złapać toto małe śmigające samo w sobie graniczy z cudem, a już złapać coś, czego nie ma, nie graniczy z niczym.
Minęło dobre pół godziny i wyjścia nie było.
- Czas wyciągnąć poważniejsze działa - powiedziałam.
- Czyli co?
- Kota z łazienki.
Spojrzeliśmy na siebie. Do mnie powoli docierało to, co powiedziałam, Syn zastanawiał się, czy to co usłyszał da się wrzucić do jednego wora: "Mama, po której wszystkiego się można spodziewać". Chwilę potem Pędzel został wypuszczony, padło: "Szukaj" i zaczęło się tropienie. Chomik odnalazł się pod jedyną szafką w domu, pod którą nie było dostępu z żadnej strony. Do tego zastawioną książkami. 
Szybko powstał plan: Syn dociska górną część szafki do ściany tworząc szparę przy podłodze, ja z jednej strony próbuję postraszyć chomika wsuniętym w tę szparę drutem do robótek, Pędzel stoi na czatach po drugiej stronie. Czy plan doskonały? Pewnie że nie! Ale nie udało nam się namówić Pędzla, że to ja będę łapać chomika, a on pomacha drutem do robótek.
Akcja trwała kilkanaście sekund. Ledwie pomachałam drutem, a chomik znalazł się między dolną a górną szczęką kota. To, co wydarzyło się chwilę potem, przeszło nasze oczekiwania. Pędzel wycofał się zza szafki tyłem, odwrócił się, zrobił dwa kroki i stanął. Syn wyciągnął zdumiony rękę, a on oddał chomika kładąc mu go na dłoni!
Przez resztę dnia trzeba było znosić mruczenie niczym warkot traktora, powolne wdzięczące się spacery Pędzla z drżącym z dumy wyprężonym ogonem i ocieranie się o nasze łydki w stylu: "Hej, chyba nie myślisz o czymś innym niż o mnie". Na nasze: "mój ty bohaterze", "komandosie" i "strażaku" unosił pyszczek do góry z miną: "Się wie!"
Są rzeczy na świecie, które nie śniły się filozofom:)