poniedziałek, 11 listopada 2013

Maleńkie zatrzymanie

Dzisiejszy wieczór jest jakiś inny. Może dlatego, że rzuciłam pracę w środku dnia. Nie, nie zupełnie, tylko na dziś. Postanowiłam nagle, że zrobię to, na co mam ochotę, choć w chwili postanowienia wcale nie wiedziałam, na co mam ochotę poza tym, by rzucić robotę.
Wzięłam prysznic w samo południe. Taki dziki zachód inaczej. Nałożyłam odżywkę na włosy, zawinęłam szeleszczącą folią. Potem maseczka na twarz, i druga i trzecia, bo jak szaleć, to szaleć. W końcu otworzyłam notes, wyłączyłam radio, odłączyłam się od sieci i uderzałam w klawisze, aż ścierpły mi plecy. Te papierowe notatki robione od miesiąca najpierw wzdychały, potem skamlały, krzyczeć zaczęły całkiem niedawno, a dziś to ja już wrzask usłyszałam. Jak mi się cudownie pisało!

Ostatnio wciąż przekraczam zenit moich możliwości, choć powinien być jeden - stabilny, nieprzekraczalny. A tu się łobuz wciąż przesuwa, uskakuje i słyszę jak chichocze. Walczę z czasem, który staje się dla mnie coraz większą zagadką i nie potrafię jej rozszyfrować. Nadal też nie potrafię sklonować swoich łapek, ale może powinnam się pogodzić z tym, że domowymi sposobami się nie da.

Ostatnio dużo się u mnie dzieje. Zamówienia, książka i inne ważne sprawy. Mała – a raczej jednak duża – rewolucja w moim życiu. Nie będę o tym pisać. Wystarczy, że czuję. Jedni uczucia wyrażają, inni tłumią, a ja sobie przeżywam. Zamieszanie niemałe, ale wszystko idzie w dobrym kierunku, a przecież o to chodzi, prawda?

W sobotę siedziałam na fotelu dentystycznym, w tle Eros Ramazzotti zapewniał mnie, że wciąż go zadziwiam wszystkim co robię, że go zaskakuję (Tu mi stupisci ancora in tutto quel che fai mi meravigli ancora). W sumie niewiele robię, pomyślałam. Ale to miłe, że zaskakuję. I pomyślałam, że to cudowne, że są na świecie mężczyźni, którzy potrafią tak pięknie łagodzić. Słowem, spojrzeniem, głosem.
- Czy pani się uśmiecha? - usłyszałam i otworzyłam oczy.
- Przepraszam - powiedziałam, a właściwie usiłowałam, bo chyba wszyscy wiedzą, jak się rozmawia z dentystą mając otwartą buzię i ligninowe korki. Swoją drogą, ciekawe jak zauważyła, że się uśmiecham?!
- Proszę nie przepraszać - zrozumiała! - W tym miejscu to dość rzadki widok. Zwłaszcza zanim skończę, bo potem każdy się cieszy, że wychodzi.
A czasem tylko wystarczy zadziwić i zaskoczyć takiego Erosa i nic nie boli.

Tak, dzisiejszy wieczór jest jakiś inny, bo ja jestem jakaś inna. Spokojniejsza? Zrelaksowana? Zadowolona? Nie myśląca o jutrze?
O kurcze! Właśnie pomyślałam:) To co? chyba czas na wieczorny tym razem prysznic:)