sobota, 18 stycznia 2014

Są takie dni

Są takie dni, gdy musisz zrezygnować z przestawiania budzika na drzemkę i drzemkę kolejną. Poranki, w których zdajesz sobie sprawę, że łóżko, na którym zaledwie wczoraj nie mogłeś się wygodnie umościć do snu, jest najwygodniejszym i najwspanialszym meblem na ziemi. A budzik, gdyby żył, to już by nie żył.
Są takie dni, gdy przed wyjściem z domu postanawiasz szybciutko nastawić pranie i chwilę potem płyn do płukania tkanin wyrywa Ci się z rąk i upada na podłogę. Butelka nie pęka ot tak sobie, byś mógł ponarzekać na badziewność plastiku lecz spada nakrętka, a ty uświadamiasz sobie, że po raz kolejny jej nie dokręciłeś. "Co mi po tej świadomości" - myślisz klęcząc ze ścierką i plamiąc spodnie, w których właśnie miałeś wyjść.
Są dni, kiedy cukiernica również postanawia poddać się grawitacji i ląduje wprost w miskę z kocią karmą rozchlapując tę cholerną galaretkę z kawałkami czegoś tam po kuchni i nie wiedzieć jakim cudem po przedpokoju. Ale ty wciąż jesteś twardy, bo nie możesz się zdecydować, nad czym bardziej warto zapłakać.
Są takie dni, w których twój kot postanawia popełnić samobójstwo poprzez samopodpalenie wsuwając beztrosko ogon na palnik pod czajnikiem z gotującą się wodą. Smrodzi cały dom niemiłosiernie i pozostawia po sobie chmurkę sadzy, gdy uświadamia sobie, że jednak chce żyć i rusza z kopyta.
Są takie dni, gdy wciąż nieprzytomny wsiadasz do taksówki, bo autobusem już na pewno nie zdążysz i prosisz kierowcę, by zawiózł cię w miejsce, w którym właśnie jesteś, a na pytanie kierowcy: "Czy na pewno?" odpowiadasz pytaniem, czy widzi w tym jakiś problem. Kiedy mówi: "Pięć złotych", odpowiadasz, że jest niezwykle uprzejmy, bo wczoraj za taki sam kurs zapłaciłeś szesnaście złotych.
Są takie dni, gdy jadąc w końcu we właściwe miejsce tą taksówką patrzysz nieprzytomnym wzrokiem przez okno i widzisz ciężarówkę z napisem "świeże owce" i wcale cię to nie dziwi. Musi minąć dziesięć minut, by dotarło do ciebie, że obok napisu widziałeś jabłka, gruszki i wiśnie i kolejna minuta na przemyślenia, jak to się ma do owiec.
Są takie dni, gdy taksówkarz okazuje się człowiekiem, który już niejedno pewnie widział i ma zdolności do ratowania twojego poczucia chwiejnej równowagi psychicznej. Dobry człowiek, który na twoje pytanie, czy to możliwe, by tamten wóz jechał bez kierowcy odpowiada łagodnym głosem: "Spokojnie, był na angielskich numerach".
Są takie dni, że wysiadając z tej taksówki już bardziej przytomny zerkasz na jej numer boczny, powtarzasz kilka razy w pamięci, a będąc już w windzie czym prędzej zapisujesz na starym sfatygowanym paragonie. Przyda się przy następnym zamawianiu taksówki - "Poproszę taksówkę, tylko nie z numerem...". Musisz tylko pamiętać, by wymyślić logiczną wymówkę, która tego miłego taksówkarza nie skrzywdzi.
Są takie dni.
A co, jeśli to jeden dzień i ledwie dochodzi dziesiąta rano?
Człowiek czasem miewa przechlapane!