wtorek, 20 czerwca 2017

Dużo się ostatnio działo. Nadal się dzieje. W sumie to nic nowego, jak tak popatrzę.
Słońce wstaje wcześnie, a ja z nim, bo coraz bardziej szkoda mi każdej chwili. Każda może stać się ważna, jeśli się o to troszkę postaramy. Ja się staram, bo inaczej nie potrafię. Nie lubię marnotrawstwa wszelakiego, od kuchni, przez czas, aż po samo życie.
Trzecia część przygód Kajtka już w wydawnictwie. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła napisać o niej coś więcej. Tymczasem jest czytana, oceniana, recenzowana. To ten czas oczekiwania.
Na spotkaniach autorskich jestem zasypywana mnóstwem pytań od moich Młodych Czytelników. Są te przewidywalne i zaskakujące, te przygotowane wcześniej, nawet spisane na karteczkach dzierżonych w dłoni, i te spontaniczne, wynikające z rozmowy. Są o pisanie, o życie prywatne, o podróże, kota i o to, co na talerzu. Nie da się wszystkich wymienić. A wspominam teraz o tym, bo gdy skończyłam pisać część trzecią, zrobiłam korektę, załączyłam plik do maila do wydawnictwa i wcisnęłam "wyślij", pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to taka, że czas brać się za część czwartą. Druga myśl, że jeszcze nie wiem, co w niej będzie. Trzecia myśl to pytanie, które padło właśnie na jednym ze spotkań autorskich:
"Proszę pani, a czy w czwartej części mogłoby zabraknąć prądu?"
Kto wie? Może właśnie tak będzie:)
Najchętniej od razu zabrałabym się do pisania, ale pewnie znacie to uczucie, gdy coś się skończy, coś ważnego, ma się ochotę wykrzyknąć radosne "nie wierzę", a potem schodzi z człowieka powietrze. Właśnie tak ze mną było. Złapałam za książkę, zapakowałam się w koc i czytałam tak twardo i zapamiętale, jak tylko się dało, by nie myśleć nad kolejną częścią. Umysł musiał odpocząć.
Jednak po wieczorze przyszła noc, po nocy poranek, a ja obudziłam się z myślą, że gdzieś tam w szafce z notesami jest taki jeden, w którym jest zapisanych kilku bohaterów. I tyle, żadnej historii, żadnego pomysłu. Mam kilka takich notesowych skarbów. W jednych są luźne pomysły na fabułę, w innych początek jedynie, w kolejnych notatki nieuporządkowane, w innych fabuły zapisane do początku do końca, tylko siąść i pisać. Mam nawet taki jeden z samym tytułem. Wyjęłam ten z bohaterami i zaczęłam o nich myśleć. Przez następne dni pojawili się kolejni bohaterowie, zaczęły się rozmowy między nimi, które skrzętnie notowałam, a na sam koniec przyszła cała historia. Trzeba było to wszystko uporządkować, dopasować, dopracować i tym sposobem pomiędzy codziennością urodziła się kolejna książeczka. Tym razem dla młodszych dzieci:)
Odłożyłam ją tymczasem na dzień, dwa, może tydzień. Powrócę, przeczytam w całości, poprawię jeśli będzie trzeba i powędruje w świat!
A teraz? Teraz szafkę z notesami zamknęłam na kłódkę zaraz po tym jak wyciągnęłam notatki do odłożonego kryminału. Już czas do niego powrócić!
Pozdrawiam Was ciepło!

czwartek, 16 marca 2017

Zaszyta, zapisana

Wszędzie, jak okiem sięgnąć, śnieg. Biało po horyzont. Na tej nieskazitelnej bieli dwa pingwiny i krzak. Za krzakiem ukrywa się dziewczyna.
-Przyjdzie.
-Jesteś pewien?
-Przyjdzie. Kończy jej się biała nitka, a Unia Europejska zamknęła wszystkie pasmanterie.​

To nie bajka, nie początek opowieści. To mój sen. A za krzakiem to ja.
Fakt, kilka dni temu zobaczyłam prześwitującą plastikową rurkę pod kończącą się białą nitką. Zostało zaledwie kilka metrów, a przede mną spore zamówienie. Weekend już się zaczął, w szufladzie całe pudełeczko różnokolorowych nitek, wszystkich możliwych oprócz białej. Gdyby nie koleżanka mojego syna, szuflada jej mamy i nieco większa resztka białej szpulki, zostałabym z niczym do poniedziałku. Czy to traumy powodują takie sny? Ten był całkiem przyjemny, zwłaszcza przebudzenie ze śmiechem. Jednych budzi ich własne chrapanie, mnie dość często mój śmiech. Mogę tak codziennie! Swoją drogą mózg jest przeniezwykły.

Dni są zaszyte, w międzyczasie powstają notatki, nocami piszę. Tymczasem odłożyłam kryminał i skupiłam się na trzeciej części przygód Kajtka i jego przyjaciół. Powoli zbliżam się do napisania słowa KONIEC. Może za dwa tygodnie? Jak dobrze pójdzie.
Pamiętam, jak wiosną zeszłego roku pisałam część drugą. Oczywiście nocami. Pisałam do pierwszych śpiewów ptaków, czyli do około czwartej nad ranem. W tym roku ptaki zaczynają swoje koncerty tuż po północy-zauważyliście?
W zeszłym roku również koty się działy wcześniej. Pisałam o kocim lutowaniu. A tu połowa marca i cisza. To dziwne, że siedząc w domu, w mieście, w nocy, pisząc sobie zaledwie, człowiek ma możliwość obserwować, jak zmienia się przyroda. Dziwny jest ten świat.

Dużo słońca Wam życzę:) Obudźmy się po zimie i do przodu!