Dużo się ostatnio działo. Nadal się dzieje. W sumie to nic nowego, jak tak popatrzę.
Słońce wstaje wcześnie, a ja z nim, bo coraz bardziej szkoda mi każdej chwili. Każda może stać się ważna, jeśli się o to troszkę postaramy. Ja się staram, bo inaczej nie potrafię. Nie lubię marnotrawstwa wszelakiego, od kuchni, przez czas, aż po samo życie.
Trzecia część przygód Kajtka już w wydawnictwie. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła napisać o niej coś więcej. Tymczasem jest czytana, oceniana, recenzowana. To ten czas oczekiwania.
Na spotkaniach autorskich jestem zasypywana mnóstwem pytań od moich Młodych Czytelników. Są te przewidywalne i zaskakujące, te przygotowane wcześniej, nawet spisane na karteczkach dzierżonych w dłoni, i te spontaniczne, wynikające z rozmowy. Są o pisanie, o życie prywatne, o podróże, kota i o to, co na talerzu. Nie da się wszystkich wymienić. A wspominam teraz o tym, bo gdy skończyłam pisać część trzecią, zrobiłam korektę, załączyłam plik do maila do wydawnictwa i wcisnęłam "wyślij", pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to taka, że czas brać się za część czwartą. Druga myśl, że jeszcze nie wiem, co w niej będzie. Trzecia myśl to pytanie, które padło właśnie na jednym ze spotkań autorskich:
"Proszę pani, a czy w czwartej części mogłoby zabraknąć prądu?"
Kto wie? Może właśnie tak będzie:)
Najchętniej od razu zabrałabym się do pisania, ale pewnie znacie to uczucie, gdy coś się skończy, coś ważnego, ma się ochotę wykrzyknąć radosne "nie wierzę", a potem schodzi z człowieka powietrze. Właśnie tak ze mną było. Złapałam za książkę, zapakowałam się w koc i czytałam tak twardo i zapamiętale, jak tylko się dało, by nie myśleć nad kolejną częścią. Umysł musiał odpocząć.
Jednak po wieczorze przyszła noc, po nocy poranek, a ja obudziłam się z myślą, że gdzieś tam w szafce z notesami jest taki jeden, w którym jest zapisanych kilku bohaterów. I tyle, żadnej historii, żadnego pomysłu. Mam kilka takich notesowych skarbów. W jednych są luźne pomysły na fabułę, w innych początek jedynie, w kolejnych notatki nieuporządkowane, w innych fabuły zapisane do początku do końca, tylko siąść i pisać. Mam nawet taki jeden z samym tytułem. Wyjęłam ten z bohaterami i zaczęłam o nich myśleć. Przez następne dni pojawili się kolejni bohaterowie, zaczęły się rozmowy między nimi, które skrzętnie notowałam, a na sam koniec przyszła cała historia. Trzeba było to wszystko uporządkować, dopasować, dopracować i tym sposobem pomiędzy codziennością urodziła się kolejna książeczka. Tym razem dla młodszych dzieci:)
Odłożyłam ją tymczasem na dzień, dwa, może tydzień. Powrócę, przeczytam w całości, poprawię jeśli będzie trzeba i powędruje w świat!
A teraz? Teraz szafkę z notesami zamknęłam na kłódkę zaraz po tym jak wyciągnęłam notatki do odłożonego kryminału. Już czas do niego powrócić!
Pozdrawiam Was ciepło!