poniedziałek, 21 czerwca 2010

Ciśnienie spadło i dopadło


Wcale nie czuję, że to najdłuższy dzień w roku. Minął jak w oka mgnieniu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to mgnienie oka jakieś takie ospałe, ale ja z tych, na których kawa nie działa. 
Prawie cały dzień poza domem, w wielu miejscach, w wielu wymiarach. I z ogromną parasolką u boku, którą to z rozsądku postanowiłam dzierżyć i oczywiście okazało się, że ją tylko przewietrzyłam, bo niby czemu akurat dziś natura miała by przestać ze mnie drwić.
Już rok temu Syn skończył gimnazjum. Byłam przewodniczącą prezydium szkoły, więc konto bankowe było na mnie (takie tam zwyczaje). Teraz sobie o tym przypomnieli i poproszono mnie o zlikwidowanie. Umówiłam się z przemiłą Panią sekretarką w piątek w banku. I zawaliłam. Nie do końca świadomie, bo czułam, że coś miałam w przyczyn niezależnych jeszcze odwołać. Ale tylko czułam. Pani zadzwoniła z miejsca naszego spotkania, ja się pokajałam i umówiłyśmy się na dziś. Pełna wyrzutów sumienia nalegałam, że się dopasuję i tym oto sposobem pomiędzy porannym masażem a spotkaniem w banku miałam trzy godziny szwędania się po mieście, bo do domu nie opłacało mi się wracać.
Zakupy do lodówki w jednym miejscu, dla kota w drugim, chemia w trzecim. Wędrówki po sklepach poprzeplatane najsłodszymi wizytami w pięciu księgarniach w poszukiwaniu pewnej książki. Bez skutku. Po drodze poczta, a tam Pani Ela. Moja kochana Pani Ela, której wieki nie widziałam. Połaziłyśmy pod ramię po mieście załatwiając jej sprawy i rozmawiając. "Ile masz jeszcze czasu?" - zapytała. Zostało mi 40 minut. "Wiesz, połaziłabym po księgarniach" - odpowiedziała, a ja z przyjemnością nie oponowałam, choć raczej nie wierzyłam, że poszukiwana książka jakimś cudem znalazła się na którejś z półek.
A teraz siedzę sobie z laptopem na kolanach, z kotem na stopach i przysypiam popijając genialną imieninową zieloną herbatkę od Agi. Dla bardziej wnikliwych: imieniny były półtora miesiąca temu - nie dziś, herbata parzona dziś - nie półtora miesiąca temu.
Dobrej nocki*
Ps. A książkę zamówiłam sobie przed chwilą przez internet:)

3 komentarze:

  1. w końcu w necie podobno wszysto można znaleźć, oby książka szybko doszła

    OdpowiedzUsuń
  2. :) jeszcze ją masz(herbatę)? nie oszczędzaj:D kupię ci więcej:) buziaki:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Monisiu przynajmniej dnia nie zmarnowałaś, bo i z przyjaciółką pochodziłaś i pogadałyście sobie, to fajnie tak na luzie..3 godz. Jednak internet niezastąpione urządzenie...wszystko tu można kupić i to bez stania w kolejce.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)