niedziela, 28 lipca 2013

Kocham Cię Raid!

Czuję się jak seryjny morderca.
Mój ukochany elektryczny Raid przeciw owadom - wzajemna miłość od kilku lat chyba się skończyła. Słoiczek do połowy pełny, ale zwierzęta jakieś inne w tym roku. Bo wolałabym myśleć, że Raid jest stały w uczuciach!
Ledwie włączyłam lampkę i trzeba było wziąć się do roboty. Trzy komary wygłodniałe wszystkie kończyny mi naznaczyły - jeden dwa razy przed śmiercią. Dwie ćmy niesforne poobijały się o mnie obrzydliwie. Nie znoszę ciem! Pędzel je lubi. Jeść oczywiście. Ale tak do połowy lipca, potem mu się przejadają i zostaję z nimi sama. Trzy koniki polne, zmora okrutna. Nie znasz dnia ani godziny, gdy nagle znikąd przyklejają ci się do ramienia, pleców czy tego miejsca przy nosie. Koniki kocham (na odległość) więc amnestią objęłam i wolność zwróciłam. Podejrzewam jednak, że już spadając z drugiego piętra, kilkanaście centymetrów niżej, lekko zbite z tropu, bo niby dlaczego tak radykalnie zostały potraktowane, otrząsnęły się i pewnie powrócą.
I żuk jakiś wypomadowany, zboczeniec jeden! Biegiem pokonał dystans plecy-obojczyk-szybka trasa pomiędzy piersiami. Ja, mistrzyni robienia kilku rzeczy na raz, nie poradziłam sobie z zdaniem. Skakanie, piszczenie i próby rozpięcia biustonosza zdecydowanie mnie przerosło. Książką się nie dało, nawet wielokrotnie. Pilot do tv też początkowo zawiódł, choć starał się i nawet ja się nabrałam. Wiedzieliście, że żuki świetnie udają martwe?! A może to był żuk po szkole teatralnej? Koniec końców wiele metrów dalej pilot się sprawdził. Na kant.
Jeszcze mucha jakaś lata - z tych, co to po kształcie kwadratu. Muszki jednodniówki na suficie - daruję sobie, bo i tak blisko końca wyroku natury. Jakieś małe coś sztuk kilka, na tyle małe, że nie wiem, co zacz.
Ja wiem, że gdybym zaczęła wymieniać owady, które dziś do mnie nie zawitały, troche by mi się zeszło. Ale te kilka gatunków to dla mnie zdecydowanie za wiele.
Kocham cię Raid! A Ty?

czwartek, 25 lipca 2013

Hmmm...

Ja tylko słów kilka, ale to tak ważna chwila w moim życiu, że nie mogę jej nie odnotować.
Otóż dziś przekroczyłam próg sławy i popularności!
Odebrałam dwa telefony od baaardzo dawno nie widzianych znajomych z prośbą o pożyczenie kasy:)
Zastanawiam się, czy dalej pisać, czy osiąść na laurach?

niedziela, 21 lipca 2013

Rzecz o komplementach

Pomykałam do sklepiku osiedlowego po rarytas. Bardzo wyszukany, koci. Pędzel ostatnio zapałał miłością - raczej nie odwzajemnioną - do wątróbki drobiowej. Cóż, panicz pała miłością jedynie do wątróbki świeżej, więc dzięki tej miłości mam okazję do dodatkowych codziennych spacerów. Wyszedł syndrom pani-kot. Ja się cieszę, że mam powód do ruchu, Pędzel, że udało mu się pozbyć mnie na kilkanaście minut dziennie:) Ważne, że wszyscy zadowoleni! Po kilku dniach panie za ladą w mięsnym przestały dziwnie spoglądać za moje zakupy w cenie zbliżonej do 19 groszy:)

Abstrahując od wątróbki. Pomykałam więc do sklepiku osiedlowego. Nagle na chodniku przede mną zmaterializował się pan. Pan był w słusznym wieku z kilkudniowym zarostem, wyjątkowo chudy i wysoki. Już te dwie ostatnie cechy zwracały uwagę, ale nie tylko. Otóż pan ten najwyraźniej wracał z jakiegoś miejsca, krainy może, gdzie źródełko obdarzone procentami płynęło zdaje się bez końca. Chwiał się na wszystkie strony, a dokładniej, biorąc pod uwagę jego gabaryty, powiewał i falował. I to jakby w zwolnionym tempie. Jak na filmach animowanych.
Scena była tak komiczna, że zwyczajnie nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Pan natychmiast przystanął. Powiewanie i falowanie powoli zaczęło słabnąć, przygasać, aż wreszcie ustało. Gdy jedne mięśnie mogły przez chwilę odpocząć, inne się uaktywniły. Mięśnie twarzy. Powoli, niczym klatka po klatce, zaczynał rozkwitać na nieco głupawej (wpływ źródła) twarzy. Jestem pewna, że przez owy źródlany wpływ pan mój wybuch śmiechu wziął za miły uśmiech. Może nawet pomyślał, że ja jestem miła? Gdy się zrównaliśmy, spojrzał mi w oczy. No, prawie w oczy (wpływ źródła). I rzekł całkiem sprawnie:
- Jaki piękny irysek! - Po czym dodał: - Irysek ciągutek.
Podziękowałam grzecznie, bo za komplement należy podziękować i poszłam dalej zawstydzona moim zachowaniem, bo taki miły pan, a ja niegrzecznie się śmiałam.
Po kilku krokach zaczęłam analizować. Czy to aby na pewno był komplement? Bo że irysek, to miło, ale ten ciągutek? Niby lubię ciągutki, ale jakoś skojarzyło mi się z czymś innym, hmm... seksualnym. Z drugiej strony, gdyby chciał mnie obrazić, przed tym ciągutkiem powiedziałby "krówka", bo nie jestem pewna czy są iryski ciągutki. Krówki zdecydowanie tak. No, za krówkę mogłabym się obrazić! Ale gdy do krówki dodałby ciągutkę, to niby za co? Są pyszne! Tylko, że ta ciągutka kojarzy mi się... Hmmm.

Pamiętam też, gdy któregoś dnia mój przemiły sąsiad, starszy pan, na mój widok powiedział:
- Pani Moniczko, pani to taki piękny pączuszek!
Uśmiechnęłam się miło, podziękowałam i chwilę potem też zaczęłam analizować. Czyli że kwiatuszek, czy że okrąglutka i tłuściutka? A może nie okrąglutka i tłuściutka, tylko słodka i smakowita? Sąsiad jakby czytał w moich myślach, albo widocznie zmieniła mi się mina, bo dodał z lekkim rumieńcem:
- To znaczy taki kwietny pączuszek.
I jeszcze jeden komplement. Chyba. Jeszcze w liceum kolega z klasy powiedział, że mam nogi jak Kolumna Zygmunta. No dobra: takie długie, czy takie grube?
Jak to jest z tymi komplementami?!

piątek, 12 lipca 2013

Rozwiązanie konkursu

Dziękuję Wam pięknie za udział w konkursie:)
Z jednodniowym opóźnieniem, ale obrady były burzliwe:)
Nie będę się rozpisywać, bo pewnie czekacie na wyniki.

Jury w składzie:
Anna Grzyb - dziennikarka i recenzentka
Renata Kosin - pisarka 
Agata Łysak - artystka
i ja w swej osobie
w ramach głosowania większością głosów wybrało zwycięski komentarz,
smakujący pomidorówką, który napisała
ELWIRA
Gratuluję!

To pierwszy konkurs, ale nie ostatni, więc głowa do góry!:)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Konkurs z "Zeszytem z aniołami"

Moi Drodzy,
minęły dwa tygodnie od premiery "Zeszytu z aniołami" 
i chyba najwyższy czas na konkurs:)
Nagrodą jest oczywiście "Zeszyt z aniołami" z dedykacją lub bez - do wyboru.

Zastanawiałam się, jakie wymyślić zasady, by konkurs nie był trudny, ale też i nie za łatwy;) I wtedy przyszedł list od Małej Czytelniczki, która na koniec napisała:
"Ta książka jest smaczna na wszystkich poziomach. W tę i z powrotem!". 
Zostałam natchniona!
Często w wywiadach wszelakich pada pytanie: "Jaką książkę zabrałbyś na bezludną wyspę?". A ja to troszkę przeremontuję na rzecz smakowitości i zapytam tak:

Jeśli wiedziałbyś, że podczas pobytu na bezludnej wyspie (powiedzmy tygodniowego, by się nie znudziło!) miałbyś warunki, by przygotowywać i jeść tylko jedną potrawę, to co to by było i dlaczego?

O tak sobie wymyśliłam:) Potrawy nie będą oceniane lecz uzasadnienie. Czas trwania konkursu do północy 10 lipca, wyniki podam wieczorem dzień później. Do tego czasu zbiorę małą komisję, bo jak znam życie wszystkie wypowiedzi będą mi się podobały:)
Są chętni?
Wasze kulinarne plany na pobyt na wyspie zostawcie w komentarzach.
Dołączcie też adres mailowy, bym mogła skontaktować się ze zwycięzcą.