piątek, 19 kwietnia 2013

Podsłuchane

Pojechałam na tak zwane miasto. Karta do bankomatu mi pękła (nie sama rzecz jasna lecz w kieszeni Syna, który wciąż uczy się życia) i pojechałam do banku złożyć wniosek o nową. Nie złożyłam, bo okazało się, że na nową trzeba czekać ponad dwa tygodnie. Nic wielkiego, prawda? A jak Wam powiem, że do złożonego wniosku trzeba dołączyć starą kartę? To ja się pytam: jak żyć? Pan w banku poprosił o pokazanie karty, zapytał, czy mimo pęknięcia działa - działa, jak najbardziej - pokombinował coś tam pod biureczkiem i wyszłam z banku z nową nowo sklejoną taśmą klejącą przezroczystą kartą. Tak się załatwia sprawy!

W drodze na przystanek zrobiłam małe zakupy i zakopałam się na trochę w empiku, bo nie byłabym sobą, gdybym ot tak sobie przeszła obok. Byłam w pobliżu przystanku, gdy zbliżała się moja "dziewiątka" - zdążyłam, wpadłam z wiatrem i opadłam na siedzenie naprzeciwko dwóch dziewcząt na oko 18-20 letnich.
Podobne do siebie niemal jak dwie krople wody. Jedna kolczyk w wardze, druga w brwi. Jedna fioletowy cień na powiekach, druga fioletowe usta. Jedna czarne włosy, druga czarne paznokcie. Jedna z brzuchem na wierzchu, druga z większą częścią biustu. To tak na pierwszy rzut oka, bo ja z tych, co to się nie gapią. Dziewczęta pogrążone były w rozmowie. Wgapiłam oczęta w okno i nadstawiłam uszu - gapić się nie gapię, ale uwielbiam słuchać:) Zwłaszcza kawałków rozmów, bo budzą wyobraźnię.

Jedna mówi do drugiej (nie wiem która do której, bo się przecież nie gapię):
- I wtedy to powiedział.
- Co?
- I wtedy to powiedział.
- Ale to było inne "co".
- Jak inne "co"?
- No nie takie, że nie dosłyszałam, tylko w sensie "co powiedział".
- To nie mogłaś zapytać "co powiedział"?
- Ale po co?
- No wiesz?! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką.
- No przecież jestem. O co ci chodzi?
- Jakbyś była, to byś się zainteresowała, co się u mnie dzieje.
- Przecież pytałam.
- Nie pytałaś. Sama zaczęłam opowiadać.
- No dobra, zaczęłaś. Ale zapytałam "co powiedział".
- Wcale nie! Powiedziałaś "co".
- To powiesz mi w końcu?
- Co?
- Widzisz?! Sama zapytałaś "co".
- No tak! Teraz to moja wina!
- Dobra, skończmy. Powiesz mi w końcu, co on powiedział?
- Powiedział, że ma mnie dosyć.
- Tak bezczelnie w twarz?
- No.
- I tylko tyle?
- A to mało?
- No nie mało, ale powiedział, dlaczego ma cię dosyć?
- Powiedział dupek jeden.
- Co? - zapytała i chyba na wszelki wypadek szybko dodała - Co powiedział?
- Że ma mnie dosyć, bo nie można ze mną normalnie pogadać.
- Żartujesz!
- No wiesz?! Ja ci się zwierzam z moich problemów, a ty mówisz, że to żarty?!
- Wcale tak nie powiedziałam!
- Powiedziałaś!
- Wcale że nie!
- Wypierać się to ty potrafisz!
- Wcale się nie wypieram!
- Jak nie, jak tak
Posłuchałabym dłużej, ale dojechaliśmy do mojego przystanku. Przez chwilę mnie nawet korciło, by przejechać jeszcze jeden i wrócić sobie na piechotkę. Słońce dawało czadu, niebo błękitne, powietrze wiosną pachnące. Ale chyba nieładnie tak podsłuchiwać;)

sobota, 6 kwietnia 2013

wiosna ach to ty la la la

Wiosna chyba okulała i kuśtyka z bólem. Może by tak kieliszek czegoś mokrego czerwonego półwytrawnego za jej zdrówko wznieść? A może lepiej za zimę kieliszek w górę? Na rozchodniaka. Nowe uczucie mnie dopadło i otuliło. Zazwyczaj człowiek zmęczony jest pracą, zabieganiem, całym dniem na nogach, dźwiganiem zakupów, przeprowadzką, zbyt gadatliwą sąsiadką, jęczącą koleżanką. Zmęczony zmęczeniem. Czymś. Tym razem jestem zmęczona brakiem: brakiem słońca, brakiem zapachu powietrza wpadającego nocą przez otwarty balkon, śpiewu piskląt, piegów na nosie, motyli, a już z tej desperacji brakiem wrzeszczących kotów i wrednych much. Choć jednej muchy! Gdzież one? Jak sobie radzą w taką pogodę? 
Do czego to doszło - martwię się o muchy. Zima zdecydowanie jest zapalnikiem jakiejś odmiany depresji.
Zawiasy w oknach mi zardzewieją, zdezorientowana winorośl zdolna z rozbiegu przespać lato, zimowe buty się skończą, bo dwa sezony pod rząd używane i hamak w piwnicy pokryje się pleśnią. Truskawki i inne cudowności będziemy jeść jesienią, jesienne skarby trafią na nasz stół niedojrzałe, twarde i totalnie zielone. Jeszcze trochę i nie będzie co ratować.
Dziś Syn zapytał, czy są ptaki podobne do bocianów i czy to co widział, to szary bocian. Kto wie - może ubabrany błotkiem, a może osiwiały z szoku po przylocie z ciepłych krajów do ciepłego kraju?
No to sobie ponarzekałam:)