niedziela, 15 stycznia 2012

Podrygiwanie pokręconej

Nie wiem, jak to się stało. 
Może to kara za dywanik z przedpokoju? Przyznaję: lenistwo i niechęć do pokonania dwóch pięter w dół, rozwieszania na trzepaku, trzepania i dwóch pięter w górę mnie ogarnęły. Po co zamęt dla jednego małego chodniczka? Koniec końców wykonałam część zadania, a mianowicie odczekałam, aż się ściemni (czytaj: uśpi się czujność sąsiadów) i wytrzepałam chodniczek na ziejącym wiatrem balkonie. Choć z całą pewnością uniewinniają mnie poczynania sąsiadów z góry (dłuuuga historia), to nie czuję się z tym najlepiej.
Może kara za Menopauzę Pani Domu? Ekspresyjne odkurzanie, noszenie kwiatów w niemałych donicach pod prysznic i odnoszenie na miejsce, szorowanie poziomów w kuchni pokrytych tłuszczem i pionów skrobanie z kamienia w łazience. Wszystko to powoduje lanie potu ciurkiem, czyli menopauza jak nic. Tylko nikt nigdzie nie napisał (sprawdzałam na forach wszelakich), że menopauzę trzeba przetrwać bez przeciągów, a ja mam okno balkonowe proste w obsłudze.
Może to kara za spocone zbiegnięcie na parking z siedmioma kilogramami książek dla Mamy Przyjaciela? Spocone, bo pomiędzy poziomami w kuchni i pionami w łazience. Konieczne, bo wiem, jak boli brak książki w zanadrzu, gdy ta obecna się kończy. Kilogramy nie na sztuki, bo mole książkowe inaczej postrzegają świat.
No właśnie! To kilogramy wyniesione we wtorek z biblioteki mnie zmyliły.  Gdy w środę rano zabolało, pomyślałam, że to stawy, że może kręgosłup. Stare kości.
A to nie kości. To kara za sprzątanie przedświąteczne po świętach. Nerki mi przewiało.
Ale radzę sobie.
Jednak nie ma tego złego. Rano nie wstaję ot tak sobie z łóżka, a turlam się i dzięki temu co dzień wstaję prawą nogą:) Budzę się nocą wielokrotnie z bólu i niemocy i łapię chwile, podczas których mogę przemyśleć kawałki nadchodzącego dnia i rano wstaję z nowym planem.
Tylko z muzyką gorzej. Gdy jestem sama, uwielbiam siedzieć w ciszy. Jednak gdy w pokoju Syna rozlega się muzyka-hmmm-polski rap, czy jak by to zwał, którego sama za nic bym sobie nie zapuściła, na tyle wszedł w moje życie, że podryguję, podtańcowywuję, podskakuję, gdy tylko znajdę się na nogach. A teraz z bolącymi nerkami? Tańczę na poziomie molekularnym. Wirują komórki.
Grunt, że coś się rusza, czyli żyję:)

5 komentarzy:

  1. Wracaj do zdrowia !!! U mnie tez na teraz zostaly swiateczne porzadki, ale powolutku...nie wszystko na raz ! Sciskam- Ag

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Monisiu po długiej ....bardzo długiej nieobecności...takie życie:)))) Kochanie siedzę sobie z kawusią w Twoim cieplutkim saloniku i czytam, czytam ...uśmiecham się, bo poczucie humoru Cię nie opuszcza:) Monia zmartwiłam się tym, co piszesz w tym poście....gdzie Twój zdrowy rozsądek? Jak mogłaś narażać się na przeciągi....dywanik mógł sobie poczekać do wiosny:) Trzymam kciuki za Twoje wyzdrowienie, bo z nerkami nie ma żartów. Pozdrawiam Cię serdecznie i zdrówka życzę, buziaki!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. To straszny ból, sama niedoświadczylam, ale mąż tak, ja natomiast kiedy przeziębiłam jajniki i do lekarza jechałam klęcząc z tyłu samochodu z głową na dywaniku za kierowcą. Masakra.
    Ja też się do muzyki syna i córki wcześniej(teraz ona już na studiach, mało w domu bywa, ale taki sam gust z bratem mają, nie rap, raczej rock, ciężkawy jak dla mnie) przyzwyczaiłam jakoś. Oni muszą czasem opery czy soulu w samochodzie słuchać, nie mówiąc o audiobookach, więc się wyrównuje.
    Wracaj do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniko zdrówka życzę!!!!!! A sms w głosowaniu na Bloga Roku właśnie został wysłany :D Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. sprzątanie jest dla zwykłych ludzi a Ty przecież Niezwykły Ludź jesteś Wariacie!!!:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)