niedziela, 16 maja 2010

Każdy mierzy według siebie


-Cześć mamo. Co słychać? A właściwie to nie mów. Niebawem będę, to mi opowiesz. Ale nie jadę sam. Kamil u nas zanocuje. Nie masz nic przeciwko? To na razie. Aha, jesteśmy głodni. Zrobisz nam coś?
Przed tym potokiem było moje "halo", po potoku na zwykłe "ok" nie starczyło miejsca.
Sobota po 22giej. Gdy Młody wyjeżdża, żywię się resztkami, a do sklepu chodzę po wodę mineralną i saszetki z kocimi przysmakami. Pędzel twardo hołduje filozofii, że resztki są dla ludzi. Nie głodzę się. I nie wciskam w siebie, by nie wyrzucać. Choć prawdą jest, że jedzenie wyrzucam w ostateczności. Jestem z tych, którzy wolą czerstwy chleb od świeżego i uwielbiam mieszane kanapki. Podobno posiłki o siedmiu smakach stanowią kwintesencję rozkoszy. A i owszem. Polecam.
Wracając do sobotniej nocy. Otwieram lodówkę. Kiełbasa już raz smażona niedojedzona, dwa pomidory, dwa plasterki żółtego sera, trzy napoczęte słoiki dżemów i jajek dwanaście.
Kiełbasa plus jajka. Lniany woreczek na cebule sugeruje obecność co najmniej dwóch sztuk. Nie jest źle.
Na śniadanie smażę sobie dwa jajka i zazwyczaj nie dojadam. Reszta jak znalazł na drugie śniadanie. Rachunek prosty: po dwa jajka na osobę i bonus za bycie mężczyzną, czyli po pół jajka. Logiczne. Przeliczalne. Jaj pięć.
Młodzi mężczyźni stanęli w drzwiach, gdy kiełbasce i cebuli niewiele pozostało do doskonałości. Syn zajrzał do miseczki z wbitymi jajkami.
-Pięć?
-No, tak. 
-Bonus po pół jajka?
-No, tak.
-Faceci na pół jajka?
-No, tak. A na ile?
-Może tak ze trzy razy tyle, co w miseczce?
-Żart.
-Za rok będę pełnoletni.
-Ile pełnoletniemu przysługuje?
-Co najmniej trzy twoje dwa śniadania.
Przeliczyłam szybciutko razy dwa razy mężczyzna i wyszło na to, że niedzielne śniadanie będzie ubogie w jajka. Zerowo-jajeczne.
Jedli, a ja w pokoju obok słyszałam, jak im smakuje.
-Wystarczy wam? - taki mój żarcik.
-Dojemy ciastem - usłyszałam. 
Jak dobrze, że upiekłam piernik, bo wiele zniosę, ale kolejnych jaj nic z tego.

1 komentarz:

  1. Ano masz już dorosłego faceta w domu. Nie zadowoli się byle czym. Ja mam dwie dziewczyny i tylko troszkę mniej zjadaja niż Twój syn. Rosna , ruszają sie, spalają.Potrzebują energii.Nie to co my-staruchy-nam tylko sucharki maczane w mleku... :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)