poniedziałek, 1 listopada 2010

Nazwisko zobowiązuje

Dwa kilometry od mojej rodzinnej miejscowości swój sklep miał pan Żelazny. W sklepie tym można było kupić wszystko, co żelazne, od śrubek, gwoździ, przez narzędzia, aż do rur.
Uważałam, że to słodkie budować przyszłość na czymś, co dostaliśmy od losu - na nazwisku.
Jakiś czas temu, jadąc samochodem, zobaczyłam, że to nie jedyny przypadek na tej planecie:)
A Wy znacie podobne przypadki?
I bliżej

8 komentarzy:

  1. Świetne. Spotkałam się z ginekologiem o nazwisku Miazga. Autentyczne, utkwiło mi w pamięci bo szykowałam jego papiery na wyjazd na kontrakt zagraniczny.
    Miłego,)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi!
    Ja miałam kiedyś dwóch ginekologów.
    Jeden nazywał się Łapka a drugi Rodzeń :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Monisiu - wracam po krótkiej nieobecności, dopadły mnie tzw.korzonki...ale już wszystko w porządku. Nie miałam takiego szczęścia jak Ty i nie wypatrzyłam podobnego przypadku. Skojarzenie super - nazwisko z wykonywaną pracą, niesamowite i coś dla satyryków! Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój ginekolog nazywa się... Fiutowski:-) Bessy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja znałam dentystkę Bernadeta Wiercioch- Klin :-))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Monika, a Ty z Twoim nazwiskiem kim powinnaś zostać? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja dentystka nazywa się Żądło;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)