niedziela, 27 lutego 2011

Nie ma tej notki

Myślałam, że ostatnie dni były zabiegane, ale gdy spojrzałam na datę ostatniej notki, dni zmieniły się w tygodnie. Czy to możliwe, że niezauważenie postarzałam się o 24 dni?
Spędzam czas przy maszynie do szycia. Mnie maszyna napędza, Pędzla kołysze. Ma nową pasję: gdy tylko postawię maszynę na wiklinowym stoliku, wskakuje na półeczkę poniżej i zasypia. Taki nowy koci wymiar szczęścia.
Spore zamówienie. Jestem w swoim żywiole i póki tak jest, wszystko w jak najlepszym porządku.
Tylko czy na pewno? 
W piątek poszłam na koncert operetkowy do kawiarni artystycznej. Mała scena, świeczki na stoliczkach, wokół miłośnicy tego, co piękne. Zanim koncert się zaczął, poczułam się zagubiona. Zaczęłam szukać przyczyny. Kawiarenka piękna i przytulna, ludzie uśmiechnięci, zapowiedź uczty dla ucha i serca, cudowne oderwanie-więc o co chodzi?
Zaczął się koncert. Większa część mnie oddała mu wszystkie swoje zmysły, a ta mała drobinka analizowała.
Koncert nie był idealny. Zmieniłabym podkład muzyczny, najlepiej na żywy. Rzuciłabym inne oświetlenie. I wyluzowałabym tenora i sopran w chwilach pomiędzy kolejnymi ariami. Ale co tam! Arie znane serce  razem z artystami śpiewało, nieznane serce chłonęło. I te stroje prosto z desek teatru. I piękny wachlarz. Nieidealna idealność. Świat, który kocham.
Koncert dobiegł końca, włoski na ramionach powoli kładły się na swoje miejsce, emocje powolutku opadały.
I wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam, co było nie tak.
Tyle stolików, a na żadnym nie było maszyny do szycia.
Podobno przyznanie się do nałogu to pierwszy krok do wyleczenia. Tylko że ja nie chcę wyzdrowieć. Cóż, pewnie, jak każdy nałogowiec.
Wiecie co? Nie przyznaję się! 
Nie było tej notki.

4 komentarze:

  1. hehehe:) ja ostatnio kupiłam sobie torbę scrapowa aby móc zabierać swoje scrapowe szaprułki zawsze i wszędzie:))))))buziole wielkie:****

    OdpowiedzUsuń
  2. ja za to ostatnio przeszłam chwilowy kryzys twórczy. walka z własnymi ułomnościami...ehh...;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Monisiu jesteś "zakręcony pracuś" - dobrze, że sobie o nas przypomniałaś...możemy się choć trochę pośmiać:))) Mnie się widzi, że najlepiej dla Ciebie by było, gdyby muzycy zamiast instrumentów....używali maszyn do szycia...tak muzyka dopiero być Cię rajcowała:)))Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci częstszych wyjść...samotrzeć, bez maszyny:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)