czwartek, 26 listopada 2009

Niedoczas

Obudziłam się dzisiaj ze świadomością czasu. Trzy tygodnie do dwudniowego świątecznego kiermaszu, na który nic jeszcze nie mam. Ciekawe jaką cenę mogłabym wystawić za uśmiech i dobre słowo.
Kiermasz to tylko skrawek w tym niedoczasie, bo zamówienia dwa większe przede mną (i przed świętami) i zamówienia mniejsze co dzień spływają. I galerie pukają do drzwi. Zmieniłam system zapisywania, bo odkryłam chwile tracone na kartkowaniu mojego szarego notesu z łosiem. Jak tylko się ten bieg uspokoi, system zgłoszę w Urzędzie Patentowym.
Po śniadaniu postanowiłam, że rzucę monetą: szycie czy lepienie. Bo gdyby tak poddać się losowi, wyrzutów sumienia może by nie było. Wyrzutów, że szyję zamiast lepić lub lepię zamiast szyć. Orzeł-reszka. A gdzie malowanie już ulepionych aniołów? Na kancie? Przekora zaważyła. Cały dzień z pędzelkiem w ręku. Trzy przerwy: na wrzucenie prania, na naleśniki (bo na tyle było w lodówce) i wywieszenie prania. Mogłabym powtórzyć za Świetlickim, że "dziś jestem w nastroju nieprzysiadywanym", ale daruję sobie, bo nieźle się nasiedziałam.
Cudnie tak pędzić:)

Pędzlowi albo przechodzi kryzys wieku średniego, albo to jakaś kolejna faza. Zszedł z kaloryfera i nie odstępuje mnie na krok. Faza przytulania. Może uznał, że ja to trzecia potrzeba życiowa? A ja cała w sierści.

3 komentarze:

  1. Podziwiam, podziwiam. A jak jest odbiorca...ktos tego chce to cholernie cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj czasu to ciągle jakoś tak mało, nigdy tego wolnego nie ma w nadmiarze. Czekam Moniczko z niecierpliwością aż pokażesz nowe dzieła: te lepione i te szyte :) Całusy dla Pędzelka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana widzę że czas Cię goni, kiermasze, święta, robota i lepienie wszystkich przecudnych aniołków...Życzymy wytrwałości...Buziaczki od nas, ode mnie szczególni
    portterk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)