niedziela, 2 maja 2010

Palec słońca

Nie wiedziałam, że go ma. Ale ma. Bezwzględnie nim wskazuje, w tonie delikatnie oskarżycielskim.
Do mnie nawet zapukało. W szyby nieczyste. Fakt, nie zdążyłam przed świętami.
Po krótkim puk puk, zarumieniłam się i okna umyłam. Rzeczywiście jakoś słoneczniej. Zniknęła vermeer'owska ponurość.
Ale jeszcze coś mi słońce wytknęło. W sumie trochę bezczelnie. Moje ciałko na wiosnę. Przy świetle żarówki w łazience wygląda inaczej. Nic to - by palcem słońca między żebra nie dostać, wprawiłam w ruch hula-hop. Polecam. Zwłaszcza tym, którym umiejętność kręcenia gdzieś się zapodziała. Nieustannie spada i skłonów nie da się zliczyć.
To było wczoraj.
Dziś czuję się jak wykrochmalona.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Cię czytać, masz cudowny styl... i zawsze z sensem, choc o codziennostkach. Wykrochmalenia wręcz zazdroszczę, moje dwie obręcze stoja na balkonie... kiedyś używane intesywnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Kochana! Takie słowa od Ciebie to dla mnie zaszczyt!
    Buziaki***

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda okna przed świętami umyłam, ale mi też słoneczko wytyka moje krągłości:):) Nie mam koła ale kupiłam sobie rower!!!Po pierwszej jeździe czuję się chyba gorzej niż "wykrochmalona" - może raczej jak "wymaglowana" :):):) Pozdrawiam Cię Monisiu serdecznie, trzymaj się tego koła...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałam o hula-hop.To taki genialny wynalazek.
    Na szczęście słonka u nas nie ma to nie dostrzegam brudnych okien,kurzu i ciałka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)