poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Dziś w domu

Praca w domu ma sto i pół dobrych stron.
Zrobiłam sobie dziś wolne od biura, choć nie od pracy. Cisza, spokój. Telefon nie milczy, ale jest bardziej efemeryczny niż podczas siedzenia w biurze. I jeden, a nie plus dwa i fax. To jednak różnica.
Pisanie, myślenie, szukanie, liczenie, a w międzyczasie, dla rozprostowania kości i oderwania oczu od monitora, pranie nastawione, kolejne rozprostowanie – rozwieszone, kolejne – zebrane i schowane na miejsce. Bo dziś słoneczko nie próżnuje. Dom odkurzony, kwiaty podlane, pasztet z kurczaka ze śliwką zrobiony, lodówka się rozmraża.
I kot szczęśliwy, bo najwygodniejsze kochane kolana w domu i siódme śniadanie smakuje jak nigdy.
A w międzyczasie wyganiam z domu motyle ratując im życie. Pędzlowi ćmy się przejadły – sporo ich skonsumował tego lata, bo noce były ciepłe, a lampka przy łóżku późno gasła. Ale kolorowym bratem nie pogardzi.
Czasem trzeba małym braciom, zagubionym, miotającym się, pokazać właściwą drogę życia.

2 komentarze:

  1. Moniu Ty choć w domu to i tak masz więcej tej pracy niż w biurze a może mi się tak zdaje he he ?No jak to tak,kotek motylki sobie zjada...a one są takie ładnie...nie dobry kotek :))))


    Na wieczór do podusi ślę całusy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :))) A ja ratowałam nad morzem... biedronki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)