czwartek, 27 sierpnia 2009

Miednica nocą

Minęła północ, a ja z nóżkami w miednicy staram się nie myśleć o porannym budziku. W telewizji De Niro.
Ale nie tylko mi się pokręciła noc z dniem - osa o naturze sowy co chwila zatacza się po ściankach lampki. Budzik o siódmej a śmierć od żarówki to wielka różnica, ale jak mam jej to wytłumaczyć. Z kotem łatwo się dogadać, ale stworzenia latające nie odbierają na moich falach.
Swoją drogą nie wróży to dobrej przyszłości wszechświata. Będąc jeszcze w szkole średniej oglądałam program o fenomenie owadów. O zachwycie nie będę pisać, bo nie uda mi się go oddać. Chodzi mi o myśl przewodnią, która sformułowała podsumowanie: "Gdy nas nie będzie, to owady przejmą świat we władanie. Ale na razie im o tym nie mówmy".
Dziwne, co człowiek zapamiętuje.
Patrząc na tę osę, moją wieczorną współlokatorkę, można wyciągnąć dwa wnioski: albo świat po nas będzie tylko mgnieniem, albo telewizja kłamie.
Ale ja nie o tym chciałam. Chciałam o miednicy.
Byłam dziś na zebraniu w szkole. Piękne wakacje dobiegają końca, a nowa szkoła otwiera wrota.
Po półtoragodzinnym spotkaniu z panią dyrektor o pięknym imieniu Monika:) szkoła nabrała miłych kształtów, a ja wyszłam z niej pełna nadziei i radości. Za kilka dni okaże się, czy Latorośl podzieli moje zdanie. Pewnie nie do końca, bo to, co cieszy rodziców a momentami rozśmiesza (jak kapcie lub klapki zamiast obuwia sportowego, kamery wszędzie oprócz klas i toalet lub identyfikatory, bez których strażnik (!) nie wpuści na lekcje), raczej na młodzież podziała jak zimny prysznic. Ale to za kilka dni.
Znów oddaliłam się od miednicy...
Wyszłam zadowolona i - co tu ukrywać - troszkę rozbawiona na myśl o reakcji przyszłego ucznia i skierowałam się na przystanek. Stoję i stoję, a tu nic nie jedzie. Spojrzałam na zegarek, potem na rozkład jazdy. Trolejbus za 17 minut. Zdążę przejść przystanek. Przeszłam, ale nie zdążyłam. Następny za 25 minut. Mały spacerek jeszcze nikomu nie zaszkodził. A potem był kolejny przystanek z wizją czekania i kolejny. I po upływie 40 minut byłam w domu.
A pogoda była piękna! I ludzie mijani odpowiadali na mój uśmiech. I budka z pysznymi lodami śmietankowymi po drodze. Żyć nie umierać.
A miednica?
Bo Moniczka spacerowała szczęśliwa w szpileczkach.
Rozsądek osy.

1 komentarz:

  1. U Ciebie osa, a u mnie... konik polny, jak smok... Ale szpileczki juz nie dla bellatrix... :)))

    Pozdrawiam na piękny dzień. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)