poniedziałek, 7 września 2009

Miłość przyszła

Miłość uskrzydla. Prawda stara jak świat.
Mgiełka piórek rozmazuje, zmiękcza, zaciera kanty, łagodzi ostre barwy. Łagodzi obyczaje.
To stąd zachwyt nową szkołą, nowymi kolegami i nowymi nauczycielami. Stąd radość z ośmiogodzinnego dnia pracy w warsztacie i wizja pracy w ferie i wakacje. Stąd rozmowy przy śniadaniu poważne i te błyskotliwe z tłumionym nieudolnie uśmiechem. Stąd telefon od Mamy po weekendzie, że jakby wydoroślał.
I pokój posprzątany!
Niemal biblijny powrót Syna.
A jeszcze niedawno usłyszałam od kogoś, że "coś z nim zrobić trzeba, popracować nad nim". Od kogoś, kogo nawet biologia nie przekonuje do obowiązków.
A tu miłość przyszła.
Miłość z pierzastymi skrzydłami na plecach i w różowych okularach na nosie.
Niby niepełnosprawność, a jak żyć pomaga.

Różowych okularów wszystkim życzę, bo one nie zawsze są dla naiwnych.

3 komentarze:

  1. No pewnie, że uskrzydla... Tylko ode mnie... odeszła razem z latem. Cóż... i tak bywa, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziś odeszła i przyjaźń do tego wszystkiego... Myślisz, że mi się zdawało tylko, że to przyjaźń?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawione słówka:)